Na Sri Lance istnieje kilkanaście dni w roku kiedy spożywanie alkoholu jest zakazane.
Jest to Nowy Rok, który przypada w kwietniu, święta państwowe, obchody niepodległości 4 lutego i Poya.
Poya to dzień przypadający raz w miesiącu kiedy księżyc pojawia się w pełni. W tym czasie Budda doznał oświecenia i zmarł i osiągnął stan nirvany.
Jest to dzień wolny od pracy. Wszystkie sklepy z alkoholem są nieczynne. Restauracje i bary nie podają drinków. Spędzając wakacje na Sri Lance trzeba o tym pamiętać i zabezpieczyć się zawczasu. W hotelach dostępne są jedynie mini barki w pokojach. Nie zamówimy żadnego alkoholu. Prosząc, tłumacząc czy wręczając napiwek szanse są mizerne.
Oczywiście zakazy są po to by je omijać i tak też dzieje się tutaj. Przed każdym świętem trudno dostać się do stoiska z alkoholem, tłumy mężczyzn szturmują tłocznie te miejsca. Kupują po kilka butelek na zapas i upijają się. W tych dniach nie mogąc utrzymać się na własnych nogach. Wynoszeni są przez kompanów biesiady, usypiają na plaży a kiedy reszta kompani da znak od odwrotu powłóczą nogami podtrzymywani przez dwóch koleżków.
Dzień wolny należy świętować nawet jeśli grzeszymy w kolejnym wcieleniu postaramy się przestrzegać zasad i wsłuchiwać w nauki Buddy.
Alkohol sprzedawany jest w wyznaczonych działach w supermarketach. Za towar płaci się od razu w przeciwieństwie do innych produktów, które trzeba zanieść do kasy głównej. Na ulicach znajdziemy małe sklepiki w których zza kraty sprzedawca podaje towar.
W niektórych z nich można kupić kieliszek lub małą buteleczkę za sumę pieniędzy, którą w danym momencie dysponujemy. Sprzedawca posiada specjalna miarkę i lejek przez, który przelewa cenny trunek dokładnie go odmierzając. Ilość specyfiku jest adekwatna do funduszy zamawiającego.
Nie we wszystkich supermarketach można kupić alkohol. Każde miasto posiada pewną ilość licencji. Sklepów przybywa a licencji niestety nie. Może się zdarzyć, że wybieramy się do sklepu w celu zakupu a tu niespodzianka i trzeba szukać gdzie indziej w nerwach i pośpiechu. A komu potrzebne są nerwy na wakacjach w tropikach.
W małych miejscowościach sklepików niewiele a gdy pragnienie doskwiera zawsze warto zapytać kierowców tuk tuka. Oni znają dokładnie adresy tych miejsc. Wchodząc do sklepu zostawiamy torby u sklepowego strażnika, który daje nam numerek otwiera drzwi wejściowe i bacznie obserwuje czy nic nie znika z półek. Po dokonaniu zakupów wręczamy numerek i otrzymujemy nasze torby bezpłatnie. Na Sri Lance wielce cenione są napiwki.
Ze względu na niskie dochody większość osób pracujących w branży turystycznej oczekuje drobnej gratyfikacji ich wysiłku. Jeżeli wybieramy się jeepem na safari musimy zapłacić za bilet wstępu do parku narodowego dla nas i dla kierowcy oraz wjazd samochodu. Kierowca, który jest zatrudniony w firmie przewozowej będzie niezmiernie wdzięczny za drobne wynagrodzenie. Minimum 500 LKR. Dla boya w hotelu wystarczy 100 LKR a dla lokalnego przewodnika 2000 LKR. Nie należy dawać napiwków w wysokości poniżej 100 LKR (2 zł) gdyż jest to upokarzające dla odbiorcy. Jeżeli nie mamy zwyczaju wynagradzać za wykonaną sumiennie pracę lepiej jest tylko podziękować niż dawać grosze.

Spędzając czas w lokalnej restauracji w dniu Poya możemy zapytać właściciela czy będzie skłonny podać
nam drinka. Zazwyczaj jest to możliwe jednak jakież będzie nasze zaskoczenie w momencie kiedy na stole pojawi się dzbanuszek od herbaty i filiżanki.
Dzbanuszek będzie wypełniony piwem, arakiem lub ginem w zależności od naszych upodobań. Piana z pewnością będzie starała się wydostać się przez dziubek. Arak wlewany do filiżanek od herbaty z dodatkiem coli i kostek lodu stworzy komiczną sytuację. Ponieważ w tym dniu alkohol nie może być sprzedawany oficjalnie zazwyczaj znika też z półek w barze. Jest przetrzymywany w plecakach, które kładzie się na leżakach wyimaginowanych turystów. Plecak przykryty jest ręcznikiem obok otwarta książka. Gdyby zdarzyła się kontrola jest plecak z baterią wysokoprocentowych trunków, jest książka, turysty nie ma. Poszedł, wyszedł nie wiadomo kiedy wróci. A turyście pić wolno i zawsze może mieć przy sobie nawet 44 butelki araku. Mówiąc krótko jest gorąco i pić się chce.
Patrząc na to wszystko z boku sytuacja staje absurdalna. Ale jesteśmy na Sri Lance wszystko się może tu zdarzyć i wszystko jest możliwe.

A teraz zanurzmy się w oparach absurdu. Pojawia się Alfred Hitchock mistrz suspensu. Nagle zbliża się policja, zwrot akcji, obława, ręce na stół, wokół ptaki. Sytuacja staje się dramatyczna. Nic podobnego. Zapraszamy stróży prawa na herbatkę. Rozmawiamy o urokach rajskiej wyspy, nawiązujemy nowe znajomości, wymieniamy się numerami telefonów i po sprawie.
Gdyby w czasie naszej podróży zdarzyło nam się zapłacić mandat na drodze wystarczy jeden telefon. Na pewno pomogą w potrzebie nasi nowi przyjaciele. I teraz trzeba zerknąć w kalendarz kiedy będzie następna Poya i zaparzyć herbatkę.